czwartek, 26 lutego 2015

6. "-Planowałyście ucieczkę? -Planowałyśmy cię odbić."

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!



   Bałam się. Bałam się jak cholera... Panika narosła we mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam nawet pomalować sobie ust. A za siedem minut miałyśmy zaczynać pracę. Za siedem minut miałyśmy zacząć naszą akcję.
   Rozglądnęłam się dookoła. Wszystkie dziewczyny robiły swoje codzienny czynności ze stoickim spokojem. Daisy na przykład malowała dokładnie każdy szczegół swojej twarzy.
  -Nie za dużo tego?- spytała ją Stephanie, rozczesując swoje włosy.
  -Jak mam wylądować na ulicy w stroju dziwki, to chcę przynajmniej być ładną dziwką- odpowiedziała dziewczyna. Sarah i Steph się zaśmiały. Ja nie mogłam wydobyć z siebie nawet najcichszego westchnięcia. Stres, stres wszędzie!
  -Dzidzia, a tobie co?- spytała rudo-włosa.
  -Nie rozumiem jak możecie być zawsze takie spokojne. Nie ważne czy zabrali na męczarnie naszą przyjaciółkę, czy próbowali wam poderżnąć gardła jak zwiałam, czy nawet teraz, kiedy planujemy największą akcje, jaka miała miejsce w tym budynku- wyrzuciłam z siebie. Wydało mi się dziwne, kiedy dziewczyny zaczęły się śmiać.- No co?
  -Nie, nic... Chodźcie już. Czas na nas.
   Wstałam z krzesła, choć nie wiem jak mi się to udało, a następnie podążyłam za resztą moich przyjaciółek, by stanąć pod drzwiami i czekać aż usłyszymy dźwięk przekręcanego klucza.
   Nie mogłyśmy znajdować się tuż przy drzwiach ani na samym końcu. Gdzieś w środku, żeby wmieszać się w tłum innych kobiet.
  Kiedy drzwi zostały otwarte, ruszyłyśmy za dziewczynami z pokoju piątego. Wyszłyśmy z piwnicy, czego nie mogłam dostrzec, będąc w środku tłumu, ale mogłam poczuć, ponieważ zniknął zapach wilgoci i grzyba.
  Odruchowo przyłożyłam dłonie do piersi, sprawdzając czy pieniądze, które tam schowałam, nie powypadały. Wszystkie zabezpieczyłyśmy tak swoje oszczędności. I oszczędności Kate, których było dosyć dużo. Tak naprawdę miałam banknoty w całym moim skąpym kostiumie, bo razem z Daisy musiałyśmy zmieścić pieniądze swoje, Kate i dziewczyn, które nie miały jak ich uchować w kostiumach, skoro będą musiały je ściągać. Większość kasy została wepchana do butów, którymi były dzisiaj, dzięki Bogu, kowbojki. To znaczy coś na styl kowbojek, bo normalnie te laczki nie sięgają do ud, prawda?
   Weszłyśmy na pierwsze piętro i dostrzegłam tłum ludzi stojących w kolejce. Pomimo, że Sarah i Stephanie miały dziś normalnie pracować, moja i Daisy nieobecność mogła zostać odkryta w bardzo prosty sposób. Bo przecież wystarczy, że jakiś oblech zamówi sobie jedną z nas, a tej jednej akurat nie będzie. Dziewczyny, mieszkające z nami w pokoju mogą oczywiście skłamać, iż nasza nieobecność jest spowodowana chorobą, jednak byłoby to szybko sprawdzone i niepotwierdzone.
  -Laura- poczułam, że Sarah chwyta mnie za ramię i przyciąga do siebie.- Uważajcie tam na siebie- poprosiła.- I na wszelki wypadek wymyślcie jakąś wymówkę, bo nigdy nie wiadomo.
  -Jaką...
  -Nie wiem- przerwała mi.- Ważne, żeby nie była wymyślana na poczekaniu, bo te zawsze są bez sensu. Może być głupia, ale choć trochę wiarygodna.
  -Jasne- powiedziałam i pewna część mojego mózgu zaczęła już myśleć nad poleceniem, które zadała mi brunetka.
  -Jak ktoś was złapie, nie możecie uciekać- Sarah najwyraźniej miała parę wskazówek, które postanowiła mi przekazać w trakcie akcji. Fajnie...- Oni mogą mieć broń. Więc nie uciekajcie za żadne skarby, to najgorsze co możecie zrobić.  Lepiej będzie jak zrobią z wami to co z Kate. Pamiętaj, jestem jeszcze ja i Steph. A my bez was nie uciekniemy. Dlatego jeśli wam się nie powiedzie, my zrobimy co w naszej mocy.
  -Okey- zgodziłam się.- Wymyślić wymówkę, nie uciekać- powtórzyłam.- Zapamiętam.
  -To nie wszystko- Sarah nie odrywała ust od moich włosów.- Nie rozdzielajcie się. Nie możecie się rozdzielić. Jak znajdziecie Kate, bądźcie szczególnie ostrożne, zapewne będzie jej ktoś pilnował. I pamiętajcie, żeby po nas wrócić. Że ma to zrobić tylko jedna. Druga niech schowa się gdzieś z Kate i czeka na resztę. Obmyślać plan ucieczki będziemy jak już się spotkamy. Nie zawracajcie sobie tym głowy teraz. Prawdopodobnie ja i Steph już coś do tego czasu wymyślimy.
  -Jasne.
  -Ty i Daisy skręcacie tutaj- wskazała na korytarz, w którym znajdowały się schody na górę. Ach! I jeszcze jedno- dodała.- Jeśli odkryją waszą nieobecność, zaczną wyć syreny. Wszyscy będą was szukać- Sarah stała teraz naprzeciwko mnie i patrzyła mi w oczy. Czułam, że Daisy złapała mnie za drugą rękę.- Nie uciekajcie, tylko schowajcie się. Najlepiej w toalecie. Byle jakiej, po prostu w toalecie. Wytłumaczycie się, tym, że jedna zasłabła, a druga chciała jej pomóc. Takie rzeczy czasami się tu zdarzają.
  -Co zrobić wtedy z Kate?- spytałam.
  -Schować ją gdzie indziej. Powiedzieć jej, że ma tam na nas czekać, jasne?- spytała brunetka.
  -Tak. Jasne- powiedziałam, przytakując głową.
  -Pójdziemy ze Stephanie szybciej, a wy starajcie się wejść w ten korytarz- ponownie wskazała palcem na miejsce, w którym miałyśmy się rozdzielić.- Tylko tak żeby żaden ochroniarz was nie widział.
  -Dobra. Pa dziewczyny.
  -Do zobaczenia- poprawiła mnie Stephanie.
  -Do zobaczenia- powiedziałam do pleców, znikających w tłumie przyjaciółek.
  -Laura?- spytała Daisy, próbując nawiązać ze mną kontakt.
  -Już, chodź- ścisnęłam jej dłoń w mojej dłoni i pociągnęłam ją w stronę korytarza, uprzednio upewniając się, że minęły nas wszystkie kobiety i nikt nas nie zobaczy.
   Wbiegłyśmy na schody i starając się nie robić hałasu, ruszyłyśmy na górę. Pierwsze schody, później zakręt i drugie schody. Tak jak wchodziłyśmy na Szkolenie. Znalazłyśmy się na drugim piętrze i zaczęłam się rozglądać za stroną, w którą miałyśmy teraz pobiec.
  -To chyba tam- wskazałam na jeden z trzech korytarzy.
  -Chyba?- zapytała Daisy.
  -Tak mi się wydaje. Chodź- pociągnęłam ją za sobą.
  -Czekaj. Robimy za duży harmider. Musimy zdjąć buty- powiedziała moja towarzyszka i tak też uczyniłyśmy. Dzięki temu mogłyśmy poruszać się o wiele szybciej i ciszej.
  -Daisy?- spytałam ją po jakiejś minucie truchtu.
  -Taa?- odparła, próbując równomiernie oddychać.
  -Myślisz, że mogą mieć tu kamery?- spytałam. Błędem było, że nie pomyślałam o tym wcześniej. Dziewczyny by chyba wiedziały, ale czy Daisy wie?
  -Nie- odpowiedziała pewnie.
  -Skąd...
  -Stephanie planuje ucieczkę od miesięcy. Myślisz, że nie zwróciła na to uwagi?- wytłumaczyła mi. Uff... jeden problem z głowy.- Laura, to tu?- wyrwała mnie z zamyśleń.
   Spojrzałam na szare kafelki, które kiedyś były białe. Rozciągały się po podłodze i ścianach wzdłuż długiego korytarza. Zupełnie jak w moim śnie.
  -Tak. Tyle, że jak później zamknęłam oczy i je otworzyłam, to dookoła zaroiło się od innych korytarzy- powiedziałam. Ale to nie jest sen. Trzeba wykombinować jak trafić stąd w to drugie miejsce. Bo tu mrugnięcie nie pomoże.
  -Może...
   Daisy zaczęła coś wymyślać, ale ja skupiłam się na śnie. Co zrobiłam jak znalazłam się w tym korytarzu? Usłyszałam krzyk, którego źródła nie dało się dosłyszeć. Ale były też kroki. A one dochodziły z prawej strony. Z miejsca, w którym powinna znajdować się ściana.
   Podeszłam do kafelków znajdujących się po mojej prawej. Zaczęłam macać rękami po powierzchni ściany, aż natrafiłam na coś czego nie było widać. Gałka od drzwi, która idealnie wpasowała się kolorem w kafelki.
  -Daisy- mruknęłam, otwierając drzwi. Nie były zamknięte. W końcu nikt nieupoważniony nie wszedłby tu, bo nie wiedziałby o istnieniu tego miejsca. Chyba, że ma-jak ja- porąbane sny.
  -O kurwa...- szepnęła moja towarzyszka, a ja omal nie parsknęłam śmiechem. Jeszcze nie słyszałam żeby ta drobna osóbka obok mnie przeklęła.- To tu?
  -Najwyraźniej- powiedziałam, gdy moim oczom ukazały się liczne korytarze. Zamknęłam za sobą drzwi i ciągnąc Daisy za rękę, ruszyłam przed siebie. Próbowałam odtworzyć drogę ze snu. Korytarz w prawo, potem w lewo i jeszcze raz w lewo... Tyle, że wtedy wróciłam, bo to była błędna droga. Inaczej. Drugie na prawo, prawo, prawo, prawo... Nie, też nie to...  Zaraz, zaraz... Siódme na prawo.. nie, na lewo! Siódme na lewo, później, prawo, prawo, lewo! Tak, to ta trasa.
  -Wiem- szepnęłam do Daisy i podeszłam do korytarza, który był siódmym lewym korytarzem z kolei.- Chodź- nakazałam Małej i chwyciwszy się za ręce, poszłyśmy przed siebie. Później parę zakrętów i wyszłyśmy w jakimś małym pomieszczeniu. O wiele mniejszym niż hala z mojego snu. Czyżbym pomyliła drogę? Niemożliwe... Chciałam już zawracać, kiedy Daisy mnie zatrzymała.
  -Laura, patrz!- wskazała na coś dłonią. Podążyłam wzrokiem za jej palcem wskazującym i na końcu trasy zobaczyłam skuloną przy ścianie Kate. Dziewczyna nie wyglądała na jakoś szczególnie zmaltretowaną. Była tylko nieziemsko blada i miała sińce pod oczami. Nic poza tym. Zastanawiało mnie tylko czemu ona nas nie dostrzegła... Jej oczy były skierowane niemal w naszą stronę. Powinna nas zauważyć.
   Chciałam do niej podbiec, ale Daisy mnie zatrzymała. Znów coś wskazała, ale tym razem byłam pewna, że nie chcę wiedzieć co. Miałam rację, ponieważ czymś, a raczej kimś, kogo wskazywała moja przyjaciółka był wysoki mężczyzna o ciemnych włosach, ubrany w czarne spodnie i koszulę w kratkę. Nie dostrzegłam twarzy, ponieważ stał do nas tyłem. Patrzył na Kate, która starała się unikać jego postaci.
  -Spójrz na mnie!- wydarł się nagle.- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś na mnie popatrzyła?! Masz na mnie spojrzeć!
   Ale wtedy jak na złość, Kate skierowała wzrok na korytarz, to jest na mnie i Daisy. Przez chwilę jej twarz odżyła, prawie dostrzegłam nadzieję w jej oczach, które po sekundzie przybrały obojętny wyraz.
  -Nie chce nas tu?- spytała szeptem Daisy.- Nie chce ratunku?
  -Nie chce nas wydać- odpowiedziałam równie cicho.
  -Spójrz na mnie!- wydarł się znowu mężczyzna.- Co tam masz ważniejszego ode mnie?!- ryknął i już zaczął odwracać głowę w naszą stronę, kiedy Kate zwróciła na niego wzrok. Ona nie była na mnie zła za to, że przeze mnie tu trafiła, wciąż starała się nas chronić. Ale tym razem to ona potrzebowała pomocy. Dlatego po nią przyszłyśmy.
  -Daisy, musimy coś zrobić z tym gościem- powiedziałam dziewczynie.
  -Laura... on ma broń- odparła moja towarzyszka, patrząc na spodnie mężczyzny. Również na nie spojrzałam i dostrzegłam przedmiot, o którym wspomniała przed chwilą Daisy.
   Nie mogłyśmy nic zrobić. A przynajmniej same. Potrzebowałyśmy kogoś, a tym kimś była Kate. Jedynym sposobem żeby ją stąd wydostać było coś bardzo ryzykownego, jednak coś, co Kate wykona.
   Weszłam cicho do pomieszczenia, a Daisy, nie wiedząc co robić, powtórzyła moją czynność. Serce biło mi jak oszalałe. Z jednej strony wiedziałam co muszę robić, ale z drugiej zwyczajnie zabrakło mi odwagi. Nie umiałam, nie wiedziałam jak. Ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Nieznany mężczyzna uderzył Kate w twarz, na co ja wydałam z siebie pisk przerażenia. Brunet natychmiast odwrócił się w moją i Daisy stronę, a na jego twarzy mogłam dostrzec złość, szok i lekkie przerażenie.
  -No, no, no! Kogo my tu mamy!- rzekł z kpiną, dobywając jednocześnie pistoletu i kierując go w naszą stronę.- Laura Marano i Daisy McFly! Czym to zasłużyłem na wasze odwiedziny, drogie panie?! Czyżbyście przyszły po Kate?- machną bronią w stronę blondynki.- Niestety muszę was rozczarować, Kate się nigdzie nie wybiera! Prawda cukiereczku?
  -Nie odzywaj się tak do niej!- wrzasnęłam.
  -Oj, ciii... Mogę się do niej odzywać, jaki mi się żywnie podoba. To moja córka i mogę z nią robić co chcę!- zarechotał mężczyzna.- Z wami też mogę zrobić co chcę. Szczególnie, że w godzinie pracy, wy postanowiłyście zrobić sobie wycieczkę po budynku. Nie ładnie dziewczęta.... A teraz... Którą mam zastrzelić jako pierwszą? Ciebie czy może ją?- spytał mnie.
  -Mnie- odpowiedziałam szybko.
  -Laura!- pisnęła Daisy.
  -Nie!- tego nie krzyknęła żadna z nas. Tego nie krzykną również mężczyzna. To była Kate, która rzuciła się na bruneta. Wszystko działo się tak szybko!
   Usłyszałam strzał, potem drugi, Kate krzyczała, nieznajomy też, później broń, która wypadła brunetowi z ręki i przeleciała przez cały pokój aż do moich stóp. Chwyciłam ją w ręce i podeszłam do mężczyzny, który został obezwładniony przez Kate i Daisy. Skierowałam pistolet w stronę jego głowy. Stałam i stałam...
  -Kochanie, oboje wiemy, że nie strzelisz- zarechotał nieznajomy.
  -Daj mi to- Kate wyciągnęła wolną rękę po pistolet, a ja posłusznie jej go podałam. Chwyciła go za lufę i drugą częścią uderzyła mężczyznę w skroń. Jego głowa odbiła się od kafelków jak piłka.
  -Nie żyje?- spytała Daisy.
  -Żyje, ale jest nieprzytomny- odpowiedziała Kate.- Chodźcie stąd szybko, musimy uciekać. Gdzie reszta?- spytała.
  -Na dole, czekają aż po nie zejdziemy, żebyśmy mogły stąd uciec- powiedziałam.
  -Planowałyście ucieczkę?
  -Planowałyśmy cię odbić. A nie da się tego zrobić bez późniejszej ucieczki- rzekłam.
  -Mądrze...
  -Wzięłyśmy twoje oszczędności. Mam nadzieję, że się nie gniewasz- dodałam, na co Kate się uśmiechnęła. Nie widziałam jeszcze żeby się tak uśmiechnęła. To znaczy, widywałam u niej na twarzy takie pół uśmiechy, ale ten był pierwszym pełnym i szczerym.
  -Pójdziemy na skróty- Kate chwyciła mnie i Daisy za ręce i pociągnęła na ścianę, za którą okazały się być drzwi. Zaczęłyśmy schodzić po małych kręconych schodkach, a minutę później byłyśmy już na dole.
   Kate wyprowadziła nad w jakiejś nieznanej części klubu i kazała nam iść po dziewczyny.
  -Stephanie! Sarah!- krzyczałyśmy z Daisy, szukając przyjaciółek. Szybko je odnalazłyśmy, na szczęście nie były akurat zajęte.
  -Macie ją?- spytała podekscytowana Stephanie.
  -Jest tam i...- nie dane mi było dokończyć zdania, ponieważ ucichła wszelka muzyka, a na jej miejsce pojawiła się głośna syrena.
  -Alarm!- pisnęłam.- Szybko, tam!- chwyciłyśmy się za ręce, żeby się nie pogubić i wróciłyśmy do Kate.
  -Chodźcie! Tędy!- popędziła nas blondyna. Wbiegłyśmy w jakieś korytarze. Później w inne i jeszcze inne, aż wybiegłyśmy przez drzwi na zewnątrz. Na obfity deszcz.
  -Jeszcze nie krzyczcie ze szczęścia- powiedziała nam najstarsza.- Najpierw musimy się gdzieś schować.
  -Tylko gdzie...- mruknęła Sarah.
   Nagle oślepiło nas światło należące do czarnego samochodu, pędzącego w naszą stronę...

~*~

W każdym razie musiałam przerwać, bo... no bo.
Czekajcie, czekajcie, teraz to się akcja rozkręci XD Bd się działo iwgl. 
Sorry, piszę jakieś głupoty, ale... no teraz już nie będzie tak nudno, bo wcześniej opisywałam w sumie... no bo... (nie mogę się wysłowić ;P) No cały czas było o tych pięciu dziewczynach i o tym jaką mają pracę i o tym jakie są nieszczęśliwe i pechowe itd, ale teraz... A z resztą, zobaczycie ;*

2 komentarze:

  1. OMG, co za akcja! Miałam niezłego stracha, że któraś zostanie postrzelona, ale na razie jest ok ;)
    Dawaj szybko next i życzę weny!
    Zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. '-Jeśli mam wylądować na ulicy w stroju dziwki, to przynajmniej chcę być ładną dziwką'. Haha uwielbiam!<3
    I ten gif <3
    Ohoho, widzé , ze sie dzieje...
    Ja sie nie rosspisuje bo cos mi sień zacin, czekam na nn:33

    OdpowiedzUsuń