sobota, 10 stycznia 2015

2. "Mój mózg nie byłby w stanie wymyślić czegoś takiego."



   Moje sny, które mnie dziś nawiedzały dotyczyły, tak jak ostatnie, tego ponurego dnia. Chciałam już się obudzić. Chciałam zapomnieć, choć wiedziałam, że i tak mi się nie uda. Zaczęłam krzyczeć, nie mogłam tego wytrzymać.
   Otworzyłam oczy. Dziwne było to, że całe zmęczenie, wszystkie fizyczne dolegliwości ustały, psychiczne też. Jakbym wcale się nie obudziła, tylko wreszcie znalazła się w innym, lepszym śnie. W świecie, gdzie nigdy nie przydarzyło mi się nic złego.
   Zamrugałam kilkukrotnie i czując, że jestem rozbudzona i leżę na łóżku, dotarło do mnie, iż to nie jest sen. Przeciągnęłam się by sprawdzić czy na pewno nic mnie nie boli. I nic nie bolało. Tylko moje łóżko wydało się dziwnie mniejsze, jakby o połowę. A jeszcze dziwniejsze było to, że moje ściany, które powinny mieć kolor miętowy, są pomalowane na jaskrawy róż. Na dodatek widać było, że farba ma parę lat, ponieważ w niektórych miejscach była zdarta lub poplamiona jakimiś specyfikami. Pachniało też inaczej. Gdzie mój odświeżacz o zapachu kokosa? Dlaczego tu śmierdzi zgnilizną i wilgocią. I jest tak zimno... Chociaż może jest mi tak zimno, gdyż nie mam na sobie kołdry i śpię w bokserce i majtkach? Ale przecież zasypiałam w swoim ubraniu, w dresach i t-shircie. O co chodzi?
   Podniosłam się do pozycji siedzącej i odkryłam, że znajduję się na łóżku piętrowym. A jak to do mnie dotarło? Zaryłam głową o ścianę. Guz na objętość całej kości ciemieniowej. Super!
   Dlaczego jestem na łóżku piętrowym? Ej, bez jaj, ktoś ze mnie żartuje?! Żądam wyjaśnień!
   Wyglądnęłam na dół i z zaskoczeniem odkryłam, że nie jestem sama. Na podłodze, chyba na dmuchanym materacu spała ruda dziewczyna, przykryta starym kocem, a obok niej brunetka o okrągłej, nieco dziecięcej twarzy. Zaglądnęłam pod moje łóżko. W końcu piętrowe składa się generalnie z dwóch jednoosobówek. To również takie było, bo pode mną spała dziewczyna, o smukłej twarzy i drobnym ciele. Nie była przykryta i lekko trzęsła się z zimna.
  -Gdzie jestem?- zapytałam samą siebie.
  -Mówiłam, żebyś nie kradła tego piwa wczoraj- odezwał się głos z mojej prawej strony. Natychmiast się odwróciłam i zauważyłam dziewczynę o blond potarganych włosach, ubraną w to samo co ja, wpatrzoną w okno, za którym była czerń. Matko, co to za miejsce?
  -Słucham?- spytałam, mało ogarnięta. Odpowiedziało mi milczenie. Blond-włosa nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem. Gapiła się cały czas w jedną stronę.
  -Po co tam patrzysz. I tak nic za tym oknem nie ma- powiedziałam jej. Wciąż milczała.
  -Ty u góry, stul dziób, niektórzy chcą się wyspać- doszedł mnie głos z dołu. Podążyłam za nim wzrokiem i odkryłam, że Ruda nie śpi, a patrzy się w moją stronę z morderczym wzrokiem.
  -Przepraszam- szepnęłam. Następnie potrząsnęłam głową i zmarszczyłam brwi.- Chociaż nie. Nie będę cicho, dopóki ktoś nie raczy mi wytłumaczyć skąd się tu wzięłam, co to za miejsce, kim jesteście i co ja tu do cholery robię!- rzekłam buntowniczo.
  -Nie zgrywaj się Marano. Wszyscy chcemy zapomnieć o tym, w jaki sposób żyjemy. Więc nie udawaj, że zapomniałaś co każda z nas tu robi. Tego nie da się zapomnieć. Nie da!- odpowiedziała mi brunetka, która przed chwilą również się obudziła.
   Doczołgałam się do drabinki, a później zeszłam na niej na dół i usiadłam na materacu, przed dwiema dziewczynami.
  -Tylko, że ja nie wiem, co tu robię. Nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem czy to jest po prostu jakiś kolejny sen, z którego bardzo chcę się obudzić, bo chociaż nie wiem o co w nim chodzi, czuję, że do najszczęśliwszych nie należy- powiedziałam do nich.
  -To nie jest sen- zaprotestowała szybko brunetka.- To nawet nie jest koszmar. Tylko życie.
  -Może to i jest wasze życie, ale na pewno nie moje. Nie wiem jak się tu dostałam, ale chcę jak najszybciej stąd wyjść. Tylko, że co ja tu robię? Niby jak się tu dostałam? Ostatnie co pamiętam, to to, że byłam strasznie wściekła na reżysera, bo dostałam od niego straszny ochrzan za to, że się spóźniłam. Ale potem płakałam i Ross mnie pocieszał, a potem zemdlałam, obudziłam się w domu, krzyczałam na Vanessę, zobaczyłam gwiazdę i poszłam spać. I obudziłam się tutaj.
  -Fajny sen- mruknęła dziewczyna, która spała na łóżku pode mną.
  -To nie był sen. To jest sen i chcę się z niego obudzić!- pożaliłam się, chociaż moja podświadomość podpowiadała mi, że w tej chwili wcale nie śpię. Ale to niemożliwe, no bo niby jak bym się tu znalazła?
  -Chodź ze mną- Ruda podała mi rękę, podniosłyśmy się i wyprowadziła mnie z tego cuchnącego pomieszczenia.
  -Gdzie my jesteśmy?- spytała, rozglądając się po białych, spleśniałych kafelkach na ścianach i podłodze. Fuj, czy nie mają tu żadnych butów?
  -Na serio nie wiesz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Ruda.
  -No nie, chyba mówiłam to już z parę razy- fuknęłam.
  -I ty serio uważasz, że nie wiesz jak się tu znalazłaś. Jak wszystkie się tu znalazłyśmy?
  -A wyglądam jakbym wiedziała?! Poza tym ja was nawet nie znam i..
  -Mówisz serio?- dziewczyna powtarzała się jakby nie mogła w to uwierzyć.
  -Nie, żartuję!- burknęłam.- Możesz mi teraz wszystko wytłumaczyć?
  -Heh, dobra, ale ostrzegam, że to trochę poplątane.
  -Postaram się zrozumieć- obiecałam, kiedy usiadłyśmy na zimnej podłodze.
  -Więc tak. Przede wszystkim ja to jestem Stephanie, ta co spała ze mną to Sarah, dziewczyna przy oknie to Kate, a ta czwarta to Daisy. No, a ty jesteś Laura, jakbyś nie wiedziała.
  -Swoje imię to akurat znam. Wszyscy tak na mnie wołali od początku mojego życia, więc trudno by mi było go nie zapamiętać- mruknęłam.
  -Dobra, dobra. I nic nie pamiętasz ze swojej historii?- dopytała rudo-włosa dla pewności.
  -No, nie- odpowiedziałam, przerzucając oczami.
  -Więc swoją poznasz jako pierwszą, może coś ci się rozjaśni. W końcu ta cała akcja- tu wskazała na mnie palcem- może być związana ze wczorajszym piciem.
  -Jakim piciem? Ja nic nie piłam!- odkrzyknęłam.
  -Oj, zdziwiłabyś się... Nieważne. Więc mniej więcej wszystkie nasze historie są podobne. Ty uciekłaś, bo miałaś straszną macochę, która cię torturowała. Dosłownie. Byłaś czymś w stylu worka, na którym można się wyżyć, więc kiedy skończyłaś osiemnaście lat, zwiałaś z rodzinnego miasta, tutaj: do LA. Ale, że nie miałaś żadnej kasy, nasz Szef cię przygarną, a ty bliska głodówki lub zamarznięcia na śmierć wybrałaś takie życie jak my wszystkie.- Ruda powiedziała to tak spokojnie, że miałam ochotę ją wyśmiać, jednak czułam, że to nie na miejscu.
  -Jakie życie?- spytałam, wciąż nie wiedząc o co jej chodzi.
  -Sarah mając szesnaście lat odnalazła powołanie- Ruda ciągnęła swój monolog, jakby gdyby mnie nie usłyszała.-.. pieprzona katoliczka. Twierdzi, że miała zostać przykładem dla innych, więc postanowiła zostać nauczycielką. No, ale brak jej było jakichkolwiek kwalifikacji, dlatego nie dostała pracy. Trafiła na ulicę, a później było z nią tak jak z tobą. Daisy... Daisy chciała zostać piosenkarką, jednak jej rodziców nie stać było nawet na chleb, a ona postanowiła na nich zarabiać. Zbyt bardzo się o nich troszczy. Tylko, że gdyby chciała, zauważyłaby, że jej ojciec jest pijakiem, a matka wpadła z jego powodu w depresje i dlatego nie pracują. Biedna Daisy wysyła im całą swoją forsę, choć i tak jest jej mało, a my jak dobre przyjaciółki jej pomagamy. Stara się wybić jako gwiazda muzyki, ale nasza praca trochę jej w tym przeszkadza... A ja.. W domu dziecka było pełno osób, które się ze mnie naśmiewały. Że mam dysleksję, że nic nie umiem. W zasadzie jedynym co szło mi dobrze był taniec... Zwiałam tuż przed moimi siedemnastymi urodzinami, totalnie zniszczona psychicznie i niezdolna do dalszego funkcjonowania. Tak naprawdę chciałam się najpierw zabić, ale wtedy.. tamtej nocy przy moście poznałam Jego. Mówił, że żal zmarnować takie cudo jakim jest moje ciało. Wmawiał mi takie bzdury, a ja jak głupia mu wierzyłam...- w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. One wszystkie przeżyły straszne rzeczy. Coraz mniej wierzyłam, że to sen. Mój mózg nie byłby w stanie wymyślić czegoś takiego! A na dodatek po tym jak Ruda powiedziała mi o mojej historii, zaczęłam słyszeć w głowie różne żałosne krzyki. Moje i jakieś obce. I widziałam tą twarz... niby obca, ale kojarzyłam ją. I nienawidziłam jej. Bo była dla mnie okropna..- Nigdy nikt mnie nie kochał. Może dlatego zgodziłam się żeby mnie przygarną... Teraz zbieram wszystkie moje oszczędności i staram się uzbierać tyle, żeby móc wyjechać stąd w cholerę i nigdy nie wrócić. Tak daleko żeby On nigdy mnie nie znalazł...
  -Kto to On?-spytałam.
  -Jest jeszcze Kate. Tylko, że ona nigdy nie powiedziała skąd się tu wzięła. Jest bardzo skryta, ale rozumiemy ją. Poza tym to ona opiekuje się nami najbardziej...
  -Kto to On?- powtórzyłam pytanie.
  -Żadna nie zna Jego prawdziwego imienia. I tak mało z Nim gadamy.
  -Czemu nie powie wam jak się nazywa?
  -Czemu? Żeby żadna z nas nie podała Go na policję. Choć i tak ucieczka stąd to będzie wielki wyczyn i trudno będzie to zrobić. Dlatego nie ucieknę sama. Uciekamy wszystkie.
  -Od kiedy to planujecie?
  -PlanujeMY Marano, planujemy. Nie słyszałaś co mówiłam. Uciekamy wszystkie, bo wątpię, żeby któraś z nas ocalała, jak jedna ucieknie- Ruda patrzyła mi głęboko w oczy. Po jej twarzy obficie spływały łzy.
  -Stephanie, mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie?- zapytałam.
  -Wal- rzuciła obojętnie, ścierając słone kroplę z policzków.
  -Gdzie my w ogóle jesteśmy?
  -Jeszcze sobie nie przypomniałaś?- potrząsnęłam głową.- W tej chwili jesteśmy pod burdelem. Ale zbieraj się, za parę godzin zaczynamy pracę- rudo-włosa wstała i zostawiła mnie samą na korytarzu.
   Nie potrafiłam wypowiedzieć słowa. Nie wiedziałam jak to możliwe. Nic nie rozumiałam...
  -Jestem dziwką?- spytałam samą siebie.
  I wtedy przypomniało mi się, że kiedy ostatni raz byłam w swoim pokoju, tuż nim zasnęłam, coś się wydarzyło. A mianowicie widziałam spadającą gwiazdę. I życzyłam sobie innego życia. Ale nie takie życie miałam na myśli...


~*~
No siemanko ewrybody! Jak tam u was? 
Wydaje mi się, że lecę z akcją za szybko. Nie przeszkadza wam to?
+ wiem, że rozdział krótki, ale postaram się żeby następny był dłuższy ;P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz