poniedziałek, 26 stycznia 2015

3. "Wy jesteście moją rodziną."



   Biegłam. Dookoła ciemno. Nawet latarnie nie oświetlały mi drogi, po której przemierzałam. Gdzie jestem? Nie rozumiem? Skąd się tu wzięłam? Skąd się znalazłam w tym burdelu?
   Było mi zimno. Choć znajdowałam się w  Los Angeles, nocą i to do tego w skąpym złotym kostiumie chłód dało się odczuć i to porządnie.
   W pewnym momencie upadłam na ziemię i wbiłam sobie jakąś utłuczoną butelkę w nogę. Jednak wstałam i biegłam dalej, bojąc się, że karzą mi wrócić do tamtego miejsca. Tego strasznego budynku, który z zewnątrz wygląda tak niepozornie.
   Nie mogę uwierzyć, że robiłam to już wcześniej. Tego się nie da zapomnieć. I, że ja tu jestem od roku? Niemożliwe! Niemożliwe! I dałam się gwałcić jakimś obleśnym grubasom już od roku? Jak ja mogłam? Jak oni mogli? Jak mogli mnie do tego zmuszać? To jest wbrew naturze. Ja też mam swoje prawa! Jak ten skurwiel mógł mi kazać iść do tego starego, w ogóle o siebie nie dbającego, odrażającego gościa? Jak mógł mi kazać spełniać jego wszystkie zachcianki? Jak mógł mi kazać uprawiać z nim seks? Wciąż czuję go we mnie... Jego obrzydliwego penisa w moim ciele...
   Ponownie się zatrzymałam. Ale teraz musiałam to zrobić, ponieważ zebrało mi się na wymioty.
  -Gdzie mam teraz iść? Co mam zrobić?- pytałam samą siebie, kiedy już opróżniłam mój żołądek ze wszystkiego. Nic nie wiedziałam. Kompletnie nie wiedziałam. Jedyne co mogłam zrobić, to usiąść przy kamiennicy i przeczekać noc, żeby dalej móc iść rano. W końcu to Los Angeles. Znam je jak własną kieszeń. Tylko nie po ciemku... Jutro pójdę.. pójdę do domu i wszystko wyjaśnię. Tak, wszystko wyjaśnię. Nessa jest moją siostrą i nie mogła mnie zapomnieć. Tak, tak zrobię. Pójdę do domu.
 
   Noc była okropnie zimna, nawet nie wiem jakim cudem ją przetrwałam. Chyba dzięki myśli, że następny dzień będzie moim szczęśliwym. Dniem, w którym wszystko naprawię.
   Tak też myślałam rano, kiedy okazało się, że bardzo dobrze wiem, gdzie się znajduję. A jeszcze lepsze było to, że do mojego domu wcale nie było stąd tak daleko.
   Szłam powoli, próbując się zasłonić dużą, sięgającą do ud kurteczką w złote cekiny, starając się nie patrzeć na ludzi, którzy mnie mijali, a szczególnie tych, którzy mieli zniesmaczone miny. Jednak to nic w porównaniu z grupką chłopaków, może siedemnastolatków, którzy próbowali się do mnie dobrać na oczach wszystkich. Nie byłam już tą Laurą Marano z Austina&Ally, co było dla mnie naprawdę dziwne. Nikt mnie nie poznawał. Nikt się do mnie nie uśmiechną. Nikt.
   Kiedy wreszcie doszłam do swojego domu, kąciki ust lekko mi się podniosły. Przeszłam przez furtkę i podeszłam do drzwi frontowych. Zaczęłam błądzić dłońmi po pośladkach, nim zorientowałam się, że nie mam kluczy. Przecież ja tu nie mieszkam. Już nie... Ale to się zmieni.
   Zapukałam do drzwi i czekałam. Czekałam, aż usłyszałam tupot stóp zbiegających po schodach. Oh, jak ja tęskniłam za tymi schodami, z których spadałam co najmniej raz na tydzień! To może głupio brzmi, ale chciałabym z nich spaść jeszcze raz. Poczułabym się wtedy jak tamta Laura.
   Drzwi się otworzyły i stanęła w nich moja siostra. Ubrana w białą sukienkę z włosami związanymi w wysokiego koka i czerwonymi ustami, patrzyła w moją stronę. Najpierw na jej twarzy gościł uśmiech, jednak kiedy mnie zobaczyła, zlustrowała od góry do dołu, przez jej twarz przemknął grymas.
  -Tak?- spytała niechętnie.
    Stałam tam jak głupia i czekałam na cud. Myślałam, że mnie pozna. Przecież jesteśmy do siebie takie podobne. Na pierwszy rzut oka widać, że jesteśmy siostrami. Ale ona tam stała i wpatrywała się jak w kogoś obcego, kogo nie za bardzo chce się poznawać.
  -Tak?- powtórzyła pytanie.
  -Vanessa...- fakt, że znam jej imię nie zrobił na niej większego wrażenia. Czyli, że w tej rzeczywistości też jest aktorką.- N..nie poznajesz mnie?- wykrztusiłam. Ona tylko spuściła brwi i znów mnie zlustrowała.
  -Przepraszam?- spytała niewyraźnie.
  -No tak. Czyli jednak nie wiesz kim jestem- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niej.- Bo widzisz.. jesteś moją siostrą- wydukałam.
  -Siostrą?- Van popatrzyła na mnie jak na ufoludka.
  -Wiem, że w to nie wierzysz, ale proszę, mogę ci wszystko wytłumaczyć. Tylko wpuść mnie do naszego domu. Proszę- powiedziałam, czując, że zaraz będę mokra od łez.
  -Ja.. nie znam pani. I proszę sobie stąd pójść- powiedziała brunetka, wskazując na furtkę.
  -Nessa, proszę...- powiedziałam, kiedy pierwsza łza poleciała po moim policzku.- Musisz mi uwierzyć. Jestem Laura. Jestem twoją siostrą. Wiem o tobie wszystko i ty o mnie też. Przecież musisz mnie pamiętać..
  -Przykro mi- mina Vanessy również zrobiła się trochę niewyraźna. Wiedziałam, że i ona zaraz się popłacze.- Ja nie mam siostry- rzekła i zamknęła mi drzwi przed nosem.
  -Vanessa..- wyszeptałam i skuliłam się na wycieraczce. Nic więcej nie mogłam zrobić. Nie potrafiłam, nie wiedziałam jak. Zawsze w takich sytuacja rozmawiałam z Rossem. On zawsze mnie pocieszał i...
  -Ross!- powiedziałam to o wiele za głośno. Wstałam i wybiegłam przez furtkę. Biegłam do domu Rossa. On musi mnie pamiętać. Przecież znamy siebie tak dobrze, że potrafimy dokańczać własne zdania. On nie mógł mnie zapomnieć.
   Na całe szczęście mieszkamy z Rossem niemal po sąsiedzku. Tylko sześć kilometrów różnicy. Pół godziny później byłam na miejscu. Stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam dzwonek. Zespół R5 miał fajny dzwonek do drzwi. Ich głosy nagrane w różnych tonacjach śpiewały krótkie "ding-dong". Nie było tego słychać od zewnątrz, ale wewnątrz wszystko razem tworzyło był niesamowity efekt.
   Nie musiałam czekać pół minuty żeby ktoś mi otworzył. Na całe szczęście był to Ross. Już miałam go przytulić, kiedy się opamiętałam.
  -Tak?- spytał, podnosząc obie brwi do góry.- W czym mogę pomóc?
  -Chodzi o to, że ja...- nie potrafiłam się wysłowić.
  -Aa, chwila- rzucił i obrócił się do mnie plecami.- Rocky!
  -Ta!- poznałam głos Rocky'ego, dochodzący z góry.
  -Zamawiałeś dziwkę?!- Ross krzyknął to głośno, ale nawet gdyby wyszeptał to pytanie i tak wstrząsnęłoby mną równie mocno. Bo ten blondyn, ten sam, który nazywał mnie swoim Beztalenciem czy Głuptasem nad Głuptasy, a czasem nawet Małą Idiotką, powiedział o mnie DZIWKA. Nazywali mnie tak zeszłego wieczoru w tym cholernym klubie nocnym, ale to i tak nic w porównaniu do Rossa.
   Nie czekałam, aż Rocky mu odpowie. Ze łzami w oczach wybiegłam na ulicę, a tam zaczęłam głośno szlochać. Szlochałam i szlochałam, aż dostałam czymś twardym w głowę.


   -Budzi się- powiedział dziewczęcy głos. Stephanie. Otworzyłam oczy.- Hej Dzidzia, nieźle nas urządziłaś- Ruda wskazała na swój policzek. Musiałam wyostrzyć wzrok- ponieważ w tym świecie nie stać mnie na soczewki- żeby dopatrzeć się na nim wielkiego siniaka. Na raz zrobiło mi się strasznie głupio. "Uciekamy wszystkie, bo wątpię, żeby któraś z nas ocalała, jak jedna ucieknie"- to mi wczoraj powiedziała, kiedy mi wszystko tłumaczyła. Zachłysnęłam się powietrzem. Następnie wstałam, zbyt gwałtownie, bo zakręciło mi się w głowie, ale miałam to gdzieś. Chciałam zobaczyć co zrobili innym dziewczynom. Sarah miała wielkiego siniaka pod okiem i rozciętą wargę, Daisy wielką rysę z krwi na lewym policzku, a Kate właśnie bandażowała jej palec, na którym zarejestrowałam brak paznokcia. Sama Kate natomiast miała szyję owiniętą bandażem. 
   Zakryłam twarz dłonią, widząc jak przeze mnie te dziewczyny ucierpiały. Wszystkie uwierzyły mi, że całe moje życie nie było mi znane oraz wytłumaczyły podstawowe reguły. Do tego Stephanie mówiła mi wczoraj, że prawdopodobnie nas zabiją jeśli ona sama ucieknie, co jest równoznaczne z tym, że je by zabili, gdybym to ja uciekła.
  -Wyluzuj, jeszcze żyjemy- Ruda jakoś nie była przejęta tym co się stało.- Kate miała najgorzej. Już jej wbijali nóż w gardło, kiedy jeden z nich wlazł i oznajmił, że cię znaleziono i przywieziono z powrotem.
  -Ale ja...
  -Spoko Dzidzia. Każda z już uciekała. Każda z nas wie co przeżywasz- przerwała mi Daisy.
  -Tylko, że żadna nie przeżywała pierwszego razu dwa razy- zachichotała Steph. 
  -Ale Kate- zaczęłam.
  -Wyluzuj, to nic- przerwała mi blondyna.- Gorzej będzie z zamaskowaniem tego przed wieczorem.
   Kate miała dziwny głos. Był ochrypły i nieprzyjemny, ale jak coś powiedziała, to działało to na wszystkich. Jeśliby zareagowała gwałtownie, wszystkie byśmy się zestresowały. Tak czujemy ulgę. To dlatego, że ona najwięcej przeszła. Najpierw była ona. Sama. To znaczy oczywiście, że jest tu więcej takich jak my, ale są podziały. Zależy jakie klient ma upodobania. Ja jestem w grupie najmłodszych, razem z dziewczynami. W każdym razie Kate, która teraz ma dwadzieścia jeden lat, wylądowała w tym piekle przed szesnastką, czyli ponad pięć lat temu. Jednak okoliczności w jakich się tu znalazła są tajemnicą. I chyba na zawsze nią pozostaną. 
   Po Kate zjawiła się tu Sarah. Miała wtedy szesnaście i pół lat, a za parę tygodni kończy dwadzieścia lat, czyli siedzi tu mniej niż cztery lata. Następnie była Daisy, która znalazła się tu zaraz za Sarah'ą w wieku siedemnastu lat, teraz jest dwudziestolatką. Stephanie zamknięto w tej klatce dwa lata przede mną, a rok po Daisy. Ja tu jestem od roku. Ale jako ja, że ja, jestem tu dzień.
  -W każdym razie długo cię szukali- zauważyła Sarah.
  -Właśnie, gdzie ty tak długo byłaś?- spytała Staph.
  -Najpierw u siostry, a później u.. przyjaciela- odpowiedziałam.
  -Masz siostrę?- zdziwiła się Sarah.- Nigdy nic o niej nie mówiłaś.
  -Bo.. To ja mam siostrę. Nie tamta ja, ale ja ja. Wiecie...- usiadłam naprzeciwko nim.- Powiem wam wszystko, ale obiecajcie, że mnie nie wyśmiejecie. To może się wam wydać irracjonalne i nierzeczywiste, i trudne do zrozumienia.
  -Taaa... Nasze historie też są trudne do zrozumienia. Zrozumie je tylko ktoś taki jak my- powiedziała Daisy.- No mów- popędziła mnie.
  -Dobra. Więc... Kojarzycie taką aktorkę jak Vanessa Marano?- spytałam.
  -Żartujesz! To twoja siostra?- Stephanie zrobiła wielkie oczy.
  -Wiedziałam, że kogoś mi przypominasz!- Daisy pokiwała na mnie palcem.- Nawet macie takie same nazwisko.
  -Tak, tą samą grupę krwi i tych samych rodziców, ale nieważne... I ona.. Chwila, chwila.. Skąd wy ją w ogóle znacie? Rozumiałabym, że z dwie z was ją znają, ale wszystkie?
  -Ja nie kojarzę- powiedziała Kate, wzruszając ramionami.
  -Bo ty tu siedzisz pięć lat- Stephanie przewróciła oczami.- A ona się wybiła gdzieś wtedy jak ty tu wylądowałaś.
  -Wybiła się?- zdziwiłam się. No tak, Nessa jest sławna, chodzi ze mną na te wszystkie gale itd., ale nigdy nie była jakoś powszechnie znana.
  -No tak, to najsławniejsza nastoletnia aktorka naszych czasów- powiedziała Daisy.
  -Albo czasów sprzed jakiś dwóch, trzech lat. Może już nie jest taka super sławna, ale na pewno wiele osób ją zna- dodała Stephanie.
  -W każdym razie to ona jest moją siostrą. I.. to u niej byłam jak zniknęłam. To znaczy byłam jakieś pięć minut, bo nie chciała mi w nic uwierzyć.
  -Dziwne- mruknęła Sarah. Zachichotałyśmy.
  -A ten twój "przyjaciel", to?- Daisy zrobiła brewki.
  -Ten aktor z Austina&Ally. Nie sądzę, żebyście znały Disney Channel, szczególnie ten serial, bo on nie jest taki stary. W zasadzie... Zastanawiam się kto gra Ally..- powiedziałam raczej do siebie niż do nich.
  -Słucham?- spytała Stephanie.
  -No bo ja jestem aktorką... To znaczy byłam.. aktorką- poprawiłam się.- I zaczynałam też karierę muzyczną. Moja płyta miała być wydana już niedługo...
  -Piosenkarka?- w Daisy wstąpił dziwny entuzjazm. Pokiwałam żeby potwierdzić jej pytanie.- Jak to jest?
  -Co?-zdziwiłam się.
  -No nagrywać płytę?- spytała, a w jej oczach zamigotały gwiazdki. Zaśmiałam się. Wiedziałam, że ta dziewczyna kocha śpiewać. W sumie trudno tego nie zauważyć, skoro na okrągło coś nuci. Jakieś melodie, które nasuną jej się na język. A głos miała wspaniały. Poza tym poniekąd to przez swoją miłość do muzyki tu wylądowała.
  -Wiesz... Tego się nawet nie da opisać- odpowiedziałam, będąc pewna, że tu słowa nie wystarczą. Pamiętam te dni, gdy siedziałam w studiu nagraniowym całe doby i w ogóle nie byłam zmęczona. Pracowaliśmy nad dźwiękiem, śpiewałam moje piosenki, które sama wcześniej pisałam. Najbardziej lubiłam tą, w której pomógł mi Ross. To znaczy zrobił to nieświadomie, ale wystarczył mi jeden jego cytat i miałam gotową piosenkę. Albo tą, która zaczynała się moją solówką na fortepianie. Oh! Jak ja tęsknię za fortepianem. Za klawiszami, które wydawały taki piękny dźwięk. Całymi dniami mogłam siedzieć przy tym instrumencie i grać Chopina czy Beethovena. Albo nawet jakieś popularne piosenki czy melodię filmową. Pamiętam jak przychodziłam do Lynchów i zawsze zasiadałyśmy z Rydel do klawiszy. Może to nie to co mój fortepian, ale utwory na cztery ręce wychodziły nam fantastycznie. Szczególnie jak się myliłyśmy i było dużo śmiechu. Z Rossem też grałam, ale szczerze, wolałam bawić się z Rydel. Ross był zbyt..... od gitary. Dla niego to był główny instrument. A przesuwanie palców po biało-czarnej powierzchni, to było coś, do czego my z Delly pałałyśmy prawdziwą miłością.
  -Laaaaura!- któraś z dziewczyn sprowadziła mnie na ziemię.
  -Przepraszam, zamyśliłam się- powiedziałam i zorientowałam się, że się uśmiecham.
  -Uuuu.. Zakochana?- spytała dla żartu Daisy. Zachichotałam.
  -Wierz, że tak?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Dziewczyny sobie żartowały i najwyraźniej nie spodziewały się takiej odpowiedzi.
  -W kim?- Stephanie zmarszczyła czoło.
  -A w muzyce- odpowiedziałam. Nie musiały tego rozumieć. Choć Daisy pewnie rozumiała, a Stephanie czuła to samo do tańca.
  -Dobra, trzeba się szykować, bo zbliża się wieczór, a na serio te rany trudno zakryć korektorem czy innym gównem- Kate sprowadziła nas wszystkie na ziemię.- Dobra, Laura, jako że ty nie masz co maskować, pomożesz mi, bo szrama na szyi jest trudno dla mnie dostępna.
  -Wiesz... W sumie nie byłabym taka pewna czy nie mam czego maskować- powiedziałam, przypomniawszy sobie o nodze. Głowa też mnie bolała, w końcu gdy mnie znaleźli czymś mi przywalili, ale włosy świetnie kryją każdą ranę.
  -Coś ty zrobiła?- zdziwiła się Sarah, zobaczywszy moją ranę na pół łydki.
  -To tylko stara butelka- powiedziałam.
  -Masz tam kawałki szkła?
  -Nie, wyciągnęłam je w nocy. W końcu coś musiałam robić, zanim poszłam do siostry i do.... Rossa- jego imię ciężko mi było wymówić. Ciężko mi było o nim mówić. Bo to była osoba, której najbardziej ufałam (poza rodziną). I ta osoba nazwała mnie dziwką. 
   Kiedy nakładałam korektor, podkład i puder na ranę na mojej łydce, myślałam o tym, o czym wcześniej nie myślałam. Vanessa i Ross odwrócili się ode mnie. A to znaczy, że skoro oni mnie nie poznają nie ma szans na to, że ktokolwiek z towarzystwa, w którym się wcześniej obracałam mnie pozna. A to znaczy, że nie mam rodziny, to znaczy, że nie mam przyjaciół. A to znaczy, że jestem sama.
  -Dobra, ja skończyłam, pomóc ci?- spytała Sarah. Siniak spod jej oka znikł, a usta, na których widniała czerwona szrama, stały się całe czerwone.
  -Jeśli możesz- powiedziałam. 
  -Ej, co by była ze mnie za przyjaciółka, gdybym ci nie pomogła. Szczególnie, że ty już tyle pomogłaś.
  -Serio?- zdziwiłam się.- Czyli, że nie jestem tu tylko kłopotem i załamaną dzidzią, jaką się czuję?
  -Nie Dzidza, nie jesteś- Sarah przewróciła oczami.- Mów jak zaboli- powiedziała, wyciskając na rękę dużą ilość podkładu.
  -Jasne- mruknęłam. Bruneta zaczęła smarować mi nogę i choć szczypało nic nie mówiłam. Nie chciałam mówić. Sarah i tak się starała, żeby nie bolało. Ale co zrobić, gdy głupota i niezdarność boli?
  -Gotowe- powiedziała, gdy nałożyła mi na nogę jeszcze warstwę pudru.
  -Dzięki- uśmiechnęłam się i spojrzałam na ranę. Tylko, że tam nie było żadnej rany. Czułam ją, ale jej nie widziałam. I choć byłyśmy w naszym pokoju w piwnicy, światło było tu dość ostre. A ja dalej nie widziałam żadnej rany.- Wiesz... Mogłabyś zostać charakteryzatorką. Jesteś świetna!- pochwaliłam ją.
  -Nie przesadzaj. Też się tego zaraz nauczysz.
  -Ale w sumie u góry i tak jest ciemno. Nic nie będzie widać- zorientowałam się.
  -No tak, ale Jego to nie obchodzi. Jeśli choć trochę będzie widać twoją niedoskonałość, następnego ranka będziesz mieć ich więcej- powiedziała Daisy znad lustra. Spuściłam brwi. W jakim piekle my żyjemy?
  -I często wam się to zdarza?- spytałam.
  -Nie. Bo umiemy się maskować. Ale na przykład Anastasia z 8, wiesz ta blondyna po trzydziestce. Ona jest bita niemal co noc.
   Trudno się przyzwyczaić do tego, że one wszystkie mówią o tym tak spokojnie. Bita co noc? I to jest normalne? 
  -To czemu jej nie pomożemy?- zdziwiłam się.
  -Niby jak. Całe dnie siedzimy w pokojach, tylko na wieczór nas wypuszczają- zauważyła Kate.- Żyjemy tu jak zwierzęta w zoo. Jedzenie dostajemy o wyznaczonej porze i w wyznaczonej ilości. Czasem nawet talerz na nas wszystkie, bo oni się tak troooszczą o nas i naszą wagę. To jest przerażające w jakich warunkach my żyjemy. Nawet w więzieniu mają lepiej. Lub bezdomni.. Im czasami ktoś dobry i życzliwy przynosi jedzenie z małą dawką miłości. My dostajemy suchy chleb z dużą dawką nieszczerej litości. Czy to jest normalne?- prychnęła.
  -Nie. I właśnie dlatego stąd zwiewam- odpowiedziała jej Stephanie.- A wy zwiewacie ze mną. Bo niby gdzie bez was ucieknę? Do rodziny? Wy jesteście moją rodziną- dodała. "Wy jesteście moją rodziną". Tak.. Stephanie miała rację. Jednak nie zostałam sama. Miałam rodzinę. Może nie łączyły nas więzy krwi, ale to była moja rodzina. Jedyna i prawdziwa. I tu nawet nie chodzi o to, że tamci mnie zostawili, że "lepszy rydz niż nic". Nie. Może w tamtej rzeczywistości Vanessa była moją siostrą, ale w tej wygoniła mnie sprzed mojego domu. Może w tamtej rzeczywistości Ross był moim przyjacielem, ale w tym nazwał mnie dziwką. Nie chodzi o to, że ich nienawidzę, bo oni nie są niczemu winni. To moja wina, bo to ja sobie tego życzyłam. Oni mnie tu nie znają. Ale za to mam kogoś, komu na mnie zależy i na kim mi zależy. I będę walczyć o ich wolność. Bo może ja na to wszystko zasługuję, ale one nie. Nie pozwolę, żeby to one miesięcznie dostawiały jakieś pięćset złotych z czego połowę i tak zabierali z powrotem "za jedzenie". Bo to moja rodzina. I nie pozwolę żeby cierpiała. 
  -Chodźmy. Czas na tortury- powiedziała Daisy.
  -Tak, chodźmy, bo jak nie weźmiemy teraz stroi, to zostaną tylko stare i za duże. A jak ubierzemy stare i za duże, to potrącą nam o to z zapłaty i dostaniemy bicie- zgodziła się Kate i wszystkie udałyśmy się po cekinowe gówienko.


~*~
Hola wszystkim!
Właśnie mi blogger świruje, więc ta notka pod rozdziałem nie będzie taka długa. W sumie już kończę XD Tak więc do następnego rozdziału ;* 

1 komentarz:

  1. Rozdział jest zarąbisty, bardzo dobre opisy uczuć :)
    Nie mogę już się doczekać, co bd dalej! :D
    Życzę weny i miłych ferii!

    OdpowiedzUsuń